Zapytaj wraz ze mną : Co się dzieje w tobie? Co w okół w nieustającym ruchu się staje?
Że wątpisz i szukasz wciąż nowych słów, aby opisać doznane...
Witam serdecznie Przyjaciół i Czytelników na mojej stronie!

Wybrane wiersze

A gdyby ktoś zawołał

A gdyby ktoś zawołał: stój,

jeszcze nie pora, czy mogłabym

powiedzieć – zostanę tu chwilę,

ponownie spróbuję przyjrzeć się

(nie)istnieniu, czym jest,

a czym nie jest

nieprzetłumaczalne.

Czym jest to, co splata w jedno

jasność i niepokój, światło

z ciemnością miesza, z nagła

przygaszone. Znika prędzej

niż tętno na dnie mego serca,

lecz próbuję dalej, póki sił

wystarczy, aby coś ważnego

znowu się zdarzyło – jak okruch

na stole i wspólna samotność –

wobec czasu, który zdąża tu

nieśpiesznie, nieuchronne

i twarde stawiając warunki,

bez wyjaśnienia: po co.

Chłodne strugi

Kim jestem / obrzmiały niepokojem

kim jestem / w oczach Twoich / Panie?

Lech M. Jakób

W smugach deszczu znieruchomiałe

świerki. Świat nagle zatrzymany.

Sierpień miał przynieść ukojenie,

a tymczasem ciało wkładają do ziemi,

proch sypie się w ciemną gęstwinę

pomiędzy świece, wieńce, wersy

na kartkach, portret trumienny.

Tak odchodzi poeta, który ukochał

mocną pointę: wiatr od morza, chłodne

strugi. Dalecy przyjaciele, niedopełniona

wina, niezapisana radość nowego,

co miało nadejść, a stawało się

tajemnicą, dnem oka, gdy

pragnął dostąpić głębi.

Liście obmyte kroplami wchłaniają

wilgoć, rozmywają odbicie dawnych

chwil, szelesty traw, po których

stąpał, echa słów, których nikt

nie jest w stanie rozpoznać,

odczytać, powierzyć

nieskończonemu.

20 sierpnia 2021 r.

Przylgnąć

schowaj mnie – o Panie –

jak suchy liść między

karty Twojej Księgi

Jerzy Ł. Kaczmarek

Przeszedł na drugą stronę i przebywa tam,

nie śląc haiku. Zabrał słowa, które mogłyby

coś więcej objaśnić, wytłumaczyć go

z nagłej i ostatecznej nieobecności.

Ktoś tu jeszcze żyje, uprawia glebę.

Kobieta przywiera do mężczyzny

ściśle, od wewnątrz, mocno

jak żywica w żyłach drzewa.

Zabłysły ognie listopada,

jesienny poranek wabi zmysły,

a już po chwili zrzuca z gałęzi

zeschłe liście – szeleszczą

na chodnikach, zanim znajdą

schowek pod powierzchnią

wilgotnej ziemi.

Przylgnąć, dać się wchłonąć

głębi, która przyciąga

i zagarnia.

2 listopada 2021 r.

Skurcz

Wszystkie zabawki zniszczone, / i nie znalazłem odpowiedzi.

Zniknęła / jak pytanie i dziecięcy pokój.

Maciej Niemiec

Zdarza się, że pijąc wino, wpatruje się we mnie

przepastnymi oczami, gdy mówi o śmierci przyjaciela

tak, jakby miał żal, że nie ja umarłam. Cóż, nie

daję po sobie poznać, choć skurcz chwyta palce

u stóp; podkulam nogi, z innego powodu płacz

od środka wzbiera. Niewiele znaczą spazmy,

impulsy cierpienia, żal tej rozmowy wobec

tego, co na zawsze brakiem jest istnienia.

Takie sprawy przeważnie pokątnie się dzieją,

nikt  przecież nie kupuje w sklepie gilotyny –

paryski hotel wynajęty na dobę, krzesło nogą

kopnięte. Chłód. Pełznie cień od okna, świt

rozjaśnia szyby, promień na wiszące ciało

pada na znak rozgrzeszenia – w tylu ramionach

dostawało życie, teraz milczy samotne i blade,

wpół zgięte. Z wierszy wiele miłości ubyło,

nabrzmiała rozpacz, że wszechmocna nicość

ciemność przyciągnęła, trzeba ją pokonać sobą –

więc jasno zaświeciła poetycka gwiazda,

„garść śniegu” zapłonęła, ogrzewa dłoń zziębłą.

25 stycznia 2022 r.

Z Jego tchnienia

Arturowi Majce

Warstwami kładł na płótnie farbę

niczym kojący balsam z bandażem

na zranione ciało. Niebieskie. Drżało

o brzasku, zanim się w świetle ukazało,

z labiryntu kresek odwijało się białą

smugą cienia, ledwo widoczne

zza zasłony – jaśniało.

I wtedy ujrzał w pełni,

że się dokonało.

Nazajutrz do pracowni

udał się z przyjacielem.

I ten oniemiał, gdy żywe

powstawało – z Jego

tchnienia.

2 kwietnia 2022 r.

Po imieniu zawołam

dla Viry

Odnajdę ciebie wszędzie

dziewczynko z Ukrainy

z wypisanym ręką matki

imieniem na plecach –

dla boskich, bo nie

dla nieludzkich oczu

to zrobiła, abyś na wieki

nie zaginęła.

W zburzonym mieście

zostałaś samotna w tak

okrutnym świecie

i nie wiesz, czy ktoś

zdąży przyjść z pomocą,

czy wrzuci w ciemny

dół, w gniewie.

Odnajdę i przytulę,

ramionami ogarnę,

po imieniu

zawołam.

5 kwietnia 2022 r.

Wiosenny deszcz

Rafałowi Żebrowskiemu

Ulewny deszcz ostatniego dnia maja

niespodziewanie uradował poetę.

Płatki fioletowych bratków

w donicy na balkonie pomięte dziś

jak koszula po praniu. W ten sposób

– mówi – zachowana zostaje proporcja

między urodą świata a kulawymi

możliwościami duszy.

Czy jutro znów w plecaku

na czereśnie znajdzie ogień,

śmierć, popiół po spalonym domu?

Wojenni uchodźcy zatrzymują się

na skraju zachodniego dworca,

pytają, dokąd dalej.

Wiosenny deszcz gasi pożary,

ożywia nadzieję, gdy trawa

za zburzonym miastem

z wolna polne maki

ku niebu podnosi.

5 czerwca 2022 r.

Pozostań przy wierszu

Nie umykaj, skoro nie potrafisz

odpowiedzieć, wystarczy, że bliżej

podejdziesz, z lekka dotkniesz gładkiej

papierowej skóry, podążysz śladem liter,

gdy zatrzymują się nad zagadką

czasu. Tego, który pochłania,

nie odpowiadając  na żadne

z twych pytań.

Wiersz jest jak wyciągnięcie ręki,

spróbuj mieć nadzieję, że poprowadzi

tajnymi ścieżkami, gasząc sztuczne

ognie, dając sposobność przekraczania

niedościgłych granic – masz przyjaciela

i pozostań przy nim – ile tchu starczy,

słuchu, ile rytmu wciąż wyczuwasz

w ramionach, kiedy wznosisz się

samotnie w górę. Wtedy ożywa

niespodziewanie ciekawość

niepojętego świata.